Tutaj czekali na mnie. Szczególnie brat, babcia, dziadek... Wierzyli że wrócę, chociaż nie znali dnia ani godziny. Śledzili na bieżąco moje losy, dopytywali się, pomagali. Czasami wystarczyło rzucić jedynie hasło, dla nich nie było rzeczy niemożliwych do załatwienia. Dlatego, gdy my z mamą byłyśmy daleko, oni wiedząc o mojej obniżonej odporności i konieczności przebywania w sterylnych warunkach, podjęli się przeprowadzenia remontu łazienki na piętrze. Wszystko udało się sprawnie zorganizować - na szczęście w dzisiejszych czasach istnieją telefony i wiele rzeczy można zobaczyć oraz kupić przez internet. To pomieszczenie, chociaż całkiem duże, nie było jeszcze wykończone, a warunki jakie tam panowały nazwałabym ... skromnymi. Prowizoryczny prysznic, pustaki na ścianie i kilkunastoletnia pralka, jak się później okazało zagrzybiona w środku, byłyby prawdziwym zbiorowiskiem bakterii i źródłem niebezpiecznych pyłków w powietrzu, pomimo najróżniejszych sposobów zachowania higieny. A nowa łazienka, od tego momentu mogła stać się poniekąd moją własnością, ponieważ pozostali domownicy korzystali i zresztą do teraz jeszcze korzystają z toalety na parterze...
W czasie gdy ja niecierpliwiłam się oczekując na wypis z ośrodka przeszczepowego, w domu trwały ostre prace porządkowe. Zaangażowana została moja prywatna ekipa sprzątająca składająca się z 4 kobiet - babci, cioci jednej, drugiej i jej teściowej. Wypolerowały wszystko na błysk! Tak, że nawet robiąc test białej rękawiczki, chyba nie można było by się do niczego przyczepić. Pochowały w kartony większość przedmiotów zbierających kurz i zaniosły je na strych. Co więcej trafiły tam także wszelkie dywany czy dywaniki typu shaggy. Jak dobrze, że prawie wszędzie mamy włożone kafelki podłogowe. :) Według zaleceń powinno się również usunąć zasłony z okien i firany, a nawet misie pluszowe! Trzeba także pozbyć się wszystkich kwiatów, zarówno ciętych jak i doniczkowych. Nasze roślinki zaadoptowała moja kochana ciocia, która obiecała, że się nimi zajmie przez 2 lata. Pamiętam, że mama mocno to przeżywała, bo bardzo je lubiła. I faktycznie bez nich, zrobiło się strasznie pusto... I jakoś tak smutno...
Ale największa metamorfoza nastąpiła w moim pokoju. Tam miałam spędzać najwięcej czasu po powrocie. Na początku, dziadek zdjął wykładzinę i włożył panele podłogowe, które łatwiej utrzymać w czystości. Sama przez internet wybierałam model i kolor, leżąc w łóżku i przyjmując jeszcze chemioterapię. Podobnie było z zamówioną kanapą, przywiezioną przez kuriera. Poprzednia, pokryta materiałem, którego nazwy niestety nie potrafię określić, została zamieniona na wykonaną z eko-skórki praktyczniejszej do ścierania i stojącą na wyższych nogach, pod które można było wjechać mopem. Oprócz tego musieliśmy także kupić nowy materac do łóżka. Ku mojemu niezadowoleniu, dwa duże regały z książkami zajmujące prawie całą ścianę wywędrowały sobie stąd z całą zawartością. Zniknęły roślinki z parapetu okna. Zmieniło się właściwie wszystko. To już nie był ten pokój, który pamiętałam...
Na krótko przed moim przyjazdem, ciocia pojawiła się ze specjalnymi szmatkami i umyła ściany oraz sufity. Babcia wywietrzyła wszystkie pomieszczenia i wprawiła w ruch swój odkurzacz wodny, który pozostawił nieziemski, aczkolwiek delikatny zapach czystości. Każdemu zależało, żebym czegoś nie podłapała i gdy już się pojawię, bym mogła zostać na dłużej. Dlatego robili wszystko zgodnie z zaleceniami, może nawet troszkę więcej, za co jestem im dozgonnie wdzięczna.
taka rodzina to skarb, jestem pełna podziwu ;)
OdpowiedzUsuńMasz super rodzinę na którą możesz liczyć :)
OdpowiedzUsuńA jak to teraz wygląda, czy możesz normalnie wychodzić i spotykać się z innymi?
Czy to jeszcze za duże ryzyko żeby coś podłapać?
Pozdrawiam,
Kasia
Muszę być ostrożna w kontaktach z ludźmi, zwłaszcza z chorymi - z nimi nie spotykam się w ogóle. Najbezpieczniejsze są spotkania na świeżym powietrzu, bez podawania ręki czy przytulania oczywiście. Ryzyko wciąż jest, że coś podłapie.
UsuńPoza tym jest jeszcze długa lista rzeczy, których nie powinnam robić - za długa na pisanie w komentarzu... ;)
Jestes silna odważna widać choroba dużo nauczyła cię cierpliwości i ukojenia,zyczę dużo siły i zdrówka.Rodzina masz cudowna to ważne by w takich chwilach sie wspierać.Są niezwykli.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo ! :)
UsuńPaula jak czesto dezynfekowala mama dom? Ja tez jestem po przeszczepie I czy mozna dezynfekowac srodakmi ktore sie kupi w sklepach medycznych?
OdpowiedzUsuńŚrodki ze sklepu medycznego jak najbardziej się do tego nadają - właśnie tam je początkowo kupowałyśmy, ale można też przez internet, cenowo bardziej się to opłaca.
UsuńNie bardzo wiem, które konkretnie czynności ma Pani/Pan na myśli... Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na łazienkę, mama dezynfekowała ją codziennie (ale miałam to szczęście, że sama z niej korzystałam). Poza tym mycie podłóg płynem antybakteryjnym i ścieranie kurzy to podstawa - przez pierwsze 100 dni, również CODZIENNIE. Później, stopniowo odpuszczałyśmy z niektórymi rzeczami, chociaż np. mydło antybakteryjne jest u nas w całym domu do dziś.
Zachęcam do przeczytania wpisu: "Zalecenia po przeszczepie. Higiena osobista."
Czy codzienne dezynfwkowanie nie jest szkodliwe te arodki maja dziwne zapachy
OdpowiedzUsuńNie jest szkodliwe, w szpitalu też codziennie dezynfekowali - nawet materac, na którym spałam.
UsuńTo prawda, zapach niektórych jest specyficzny, nieprzyjemny, sama pamiętam, jak robiło mi się po nich niedobrze, ale zwykle po paru minutach wietrzeje. Można spróbować wyjść z pokoju na chwilę, gdy są używane lub kupić inne, bezzapachowe, dużo delikatniejsze.