26 marca 2017

Ginekologiczne skutki chemii.

Niepłodność jest dosyć częstym skutkiem chemioterapii. Pisze się o tym m.in. w zgodach, które podsuwa się pacjentom przed rozpoczęciem leczenia (chociaż wydaje mi się, że mało kto je czyta, albo inaczej - czyta ze zrozumieniem, bo zazwyczaj będąc w szoku po diagnozie nie skupia się nad tym zbytnio uwagi), a także w poradnikach czy różnego rodzaju stronach internetowych mówiących nam co może się wydarzyć po przeszczepie szpiku. To trochę jak z ulotką dołączoną do opakowania - jest na niej cała długa lista "możliwych" skutków ubocznych. Są tacy, którzy po przeczytaniu jej, lekko wystraszeni, mimo wszystko i tak decydują się przyjmować dany lek, bo bardzo chcą wyzdrowieć. Są też tacy, którzy patrzą na to z zupełną obojętnością, bo wiedzą, że to iż są one tam wypisane, wcale nie znaczy, że akurat im się przytrafią. No i są również tacy, którzy nie czytają ulotek, ale to zupełnie inna grupa społeczeństwa... Chociaż przekonałam się, że właśnie taka nieświadomość może okazać się niejednokrotnie błogosławieństwem.
U dziewczyn w trakcie lub po okresie dojrzewania miesiączka potrafi być bardzo dużym problemem. Mam na myśli sytuację, gdy trafia się na oddział - jak było w moim przypadku. Dlaczego tak jest? Przy niewłaściwej pracy szpiku, po prostu NIE MOŻNA pozwolić sobie na tak duży ubytek krwi. Już na samym początku, krótko po przeprowadzonym wywiadzie, zdecydowano że mam zacząć brać Harmonet, czyli tabletki antykoncepcyjne. Przyznam szczerze, że troszkę protestowałam, bo dręczyły mnie liczne wątpliwości, ale ostatecznie po długiej rozmowie z lekarzem, stwierdziłam, że taka opcja jednak będzie najlepsza. Łykałam je o regularnej porze, codziennie, bez żadnego dnia przerwy. Chodziło głównie o to, żeby na czas leczenia zatrzymać całkowicie miesiączkowanie, ale nie do końca to się udało...
Przez pierwsze 2, może 3 miesiące było całkiem dobrze, tzn. tak jak chcieli lekarze. Niestety później, dokładnie w pierwszym dniu trzeciego cyklu chemioterapii, zaczął mi się okres. To było chyba jedno z najgorszych przeżyć jakie pamiętam. Silne bóle brzucha, mocne skurcze, rwanie z tyłu kręgosłupa. Ketonal i środki rozkurczowe brałam co 4-5 godzin. Pewnie zaraz pomyślisz, no dobrze, ale prawie każda kobieta przechodzi podobne rzeczy co miesiąc i jakoś daje radę. Tylko wyobraź sobie, że te objawy były co najmniej 10-krotnie spotęgowane. Do tego przy moim poziomie płytek, krwawienia, a właściwie krwotoki, były tak intensywne, że zalewało mnie totalnie i nie nadążałam już biegać co godzinę do toalety. Przetoczenia krwi robiono niemal codziennie, nieraz nawet po 2 jednostki. Dołem leciało, a górą wlewali... To tego właśnie się obawiali... Wtedy zrozumiałam, na ile poważna jest to sytuacja. Podobno mieli parę lat wcześniej przypadek, gdy młoda dziewczyna wykrwawiła się na śmierć z powodu miesiączki, której nie udało się opanować. Poziom hemoglobiny spadł jej do ok. 3, nie nadążali z transfuzjami... To straszne :'( W moim przypadku zamówiono nawet konsultację u wybitnego profesora ginekologii, żeby pomógł jakoś to opanować. Nie będę już wdawać się w szczegóły, ale cudem udało się, po 16 dniach!
Od tego czasu miesiączka nie pojawiła się nigdy więcej. Czy wróci? Tego nie wiem... Może za jakiś czas, gdy organizm oczyści się z toksyn i zregeneruje się. Nie mam pojęcia czy będzie to kwestia 5, czy 10 lat... Niby powinno się do tego podchodzić bardzo indywidualnie, no ale... Teoretycznie, po przeszczepie szpiku wizyta u ginekologa-endokrynologa jest rutynowym zaleceniem. Praktycznie, nikt Cię nie zmusi, żebyś go sobie znalazł i odwiedził. Jednak nawet jeśli rozplanuje on Tobie konkretne leczenie hormonalne, to i tak istnieje małe prawdopodobieństwo, że to cokolwiek pomoże. Obecnie jestem rok po przeszczepie, ale moje wyniki (chociażby płytek) nie pozwalają na to, żeby próbować sztucznie wywołać miesiączkę.
I jest jeszcze jedno ważne pytanie, czy kiedykolwiek będę mogła mieć dzieci..? Niestety wszyscy o których słyszałam, po przeszczepie szpiku kostnego są trwale bezpłodni. Szczególnie jeśli chodzi o kobiety, bo u mężczyzn bywa różnie (są większe szanse ;) ). Chociaż lekarze twierdzą, że zdarzali im się pacjenci odmienni od reguły - po allotransplantacji... albo dziewczyny, które przeszczep miały przed okresem dojrzewania lub w trakcie, kiedy cykl miesiączkowy nie był jeszcze do końca uregulowany... Cóż, pozostaje nie tracić nadziei i czekać na to, co wydarzy się później.

7 komentarzy :

  1. Trzymaj się! Bądź dobrej myśli!

    OdpowiedzUsuń
  2. I Ty o tym tak spokojnie piszesz??? Kochana, Ty jeszcze urodzisz gromadke dzieci - z takim charakterem i wolą walki !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, no nie wiem - zobaczymy... ;) Tylko obawiam się, że akurat w tym przypadku charakter i wola walki mogą nie wystarczyć...

      Usuń
  3. Hej ja jestem 4 lata po przeszczepie szpiku , mi dopiero zaczeli podawać tabletki aby zatrzymać okres na oddziale przeszczepowym . Pół roku po przeszczepie mogłam je odstawić i przez 6 miesięcy nie miałam okresu , zgłosiłam się do ginekologa i kazała mi brać te same tabletki ale po skończonym każdym opakowaniu robić 7 dni przerwę . Mam okres ale tylko jak biorę tabletki jak odstawiam to nie mam go . Jestem załamana bo nie wiem czy kiedy kolwiek wróci mi okres bez leków :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm... A ja w tej chwili (już od 7 miesięcy) biorę tabletki hormonalne i jak dotąd, Pani ginekolog-endokrynolog nie pozwala mi nawet myśleć o próbach ich odstawienia. Uważa, że to wciąż za wcześnie. W dodatku wyniki badań niezmiennie wskazują na: menopauzę... Myślę, że potrzeba czasu nim te wszystkie parametry się unormują, a może wtedy i naturalny cykl miesiączkowania wróci.
      Albo i nie wróci...

      Usuń
    2. Paula, czy cokolwiek się zmieniło w sprawie miesiączki po tych kilku latach? Twój blog dopiero teraz znalazłam i czytam jednocześnie pełna współczucia dla Ciebia, podziwu i przerażenia. Co dalej u Ciebie?

      Usuń